- Kapitan Werkoss? – zapytał białowłosy swą wice kapitan. Ta
tylko uśmiechnęła się szeroko.
- Od jutra przejmie władzę nad piątym oddziałem – dodała.
Chłopak zainteresował się jej wypowiedzią i uśmiechnął się tajemniczo. –
Kapitanie? Czyżbyś znał tę dziewczynę? Nie gadaj!
- Co? Nie, oczywiście, że nie – żachnął.
- Na pewno? A może to była twoja dziewczyna, ale nie chcesz
się przyznać, co? – wypytywała, pochylając się nad jego biurkiem.
- O czym ty w ogóle mówisz!? Przecież powiedziałem, że jej
nie znam – sarknął. Rudowłosa dziewczyna odsunęła się od niego i ruszyła w
kierunku wyjścia.
- Ale jutro poznasz – uśmiechnęła się dziwnie i wybiegła z
jego biura. Co za uporczywa kobieta…
Wyrzucając z głowy swoją podwładną zaczął wypełniać różne
dokumenty. Swoją drogą to… ciekawe, kim ta Werkoss jest… Nową kapitan? Tak
szybko po zniknięciu Aizena? Hm…
Nazajutrz
- Werkoss, możesz wchodzić! – wrzasnął głównodowodzący w
stronę drzwi. Wszystkie spojrzenia natychmiast się na nie skierowały. Po chwili
nieznajoma weszła do pomieszczenia.
Wyglądała dosyć zwyczajnie… Miała długie czarne włosy spięte
w koński ogon, niebieskie oczy i turkusowy szalik owinięty wokół jej szyi.
Ubrana była w białe haori kapitańskie. Na jej plecach umieszczona była
jasnoniebieska pochwa, w której zawarty był zanpakuto. Jako, iż był w owej
pochwie, nie za wiele było widać. Jego rękojeść była srebrna zdobiona małymi
miętowymi elementami.
- Nazywam się Werkoss. Od dzisiaj będę nową kapitan piątej
dywizji. Liczę na owocną współpracę – powiedziała od razu i ukłoniła się. Po
ogarnięciu wszystkich formalności, kapitanowie opuścili salę. Werkoss podążyła
w kierunku piątego dystryktu szybkim krokiem. Jej twarz nie wyrażała żadnych
emocji… A w jej oczach można było dostrzec pustkę i coś jeszcze. Coś czego nie
potrafił wyjaśnić słowami.
Nie widząc sensu swoich rozmyślań, po prostu parł przed
siebie do swojego gabinetu. Musi przecież ochrzanić Matsumoto za to, że znowu
dostał baty od Yamamoto za niewykonywanie jej pracy papierkowej. Czy ona
kiedyś zrozumie, że nie jest dzieckiem?
Nazajutrz...
Nazajutrz...
Rozpoczął się kolejny pracowity dla wszystkich dzień.
Wczoraj w nocy otrzymano rozkaz udania się do realnego świata, aby utłuc kilku
hollow’ów pustoszejących miasto Karakura. Zadanie to przypadło oddziałowi
piątemu ze względu na nową panią kapitan, która i tak szybko zdobyła sympatię
swoich podwładnych. Hinamori całkowicie zapomniała o Aizen’ie i postanowiła
zaufać swojej nowej kapitan, która zdaje się otwierać.
W piątym oddziale trwały przygotowania do misji natomiast w
dziesiątym działo się coś zupełnie odwrotnego. Matsumoto Rangiku jak zwykłe
denerwowała swojego kapitana dziwnym docinkami. Młody chłopak zaczynał się
naprawdę wkurzać. W końcu stracił cierpliwość i gwałtownie wstał z
krzesła. Następnie bez słowa wyszedł,
trzaskając drzwiami.
Szedł szybkim krokiem w nieznanym kierunku. Jego oczy były
przymknięte ze zdenerwowania. Po chwili wpadł na kogoś.
- Eh, przepraszam – rzekł w stronę drugiej osoby. Otworzył
oczy i ujrzał nową kapitan. Natychmiast się podniósł i podał jej rękę. Ta
spojrzała na niego niezrozumiałym wzrokiem, ale przyjęła pomoc.
- Kapitanie Hitsugaya. Mam pytanie – powiedziała, zmieniając
temat. Oglądnął jej twarz i zobaczył zakłopotanie i lekkie rumieńce na jej
twarzy.
- W czym ci mogę pomóc? – westchnął cicho, myśląc, czego
chce owa kapitan.
- No, więc… Gdzie jest brama Senkaimon? – spytała. Hitsugaya
zaśmiał się w duchu. Nigdy wcześniej nie była na terenie żadnej dywizji? Poza
tym… to i tak powinna wiedzieć, gdzie znajduje się Senkaimon. Nawet uczeń Shinigami
to wie.
- Jeśli ci to nie przeszkadza, to cię tam zaprowadzę – zaproponował. Dziewczyna uśmiechnęła się wdzięcznie i skinęła głową.
Ruszyli.
- Jeśli ci to nie przeszkadza, to cię tam zaprowadzę – zaproponował. Dziewczyna uśmiechnęła się wdzięcznie i skinęła głową.
Ruszyli.